Spostrzeżenia, ceny, noclegi i inne Afrikowe uwagi na temat podróżowania po Gwatemali.
Gwatemala nie miała za wiele szczęścia – kolonializm, potem czasy Kompanii Owocowej, krwawa wojna domowa. Jakby tego było mało dołóżmy naturalne kataklizmy, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, sezon huraganów, lawiny błotne i powodzie. Kraj jest przeżarty przez korupcję, często niewydolny, biedny i to widać, ledwo przekroczy się granicę z Meksykiem.

Z Gwatemalą mieliśmy trudny romans, z jednej strony to niesamowicie ciekawy kraj, kultura Majów niemal na każdym kroku, piękne góry, niesamowity Tikal, przyjazne ceny i wesołe chickenbusy; z drugiej brudno, wszędzie leżą tony plastików, a mieszkańcy (w naszym odczuciu) są znacznie bardziej zdystansowani niż w Meksyku czy Belize. Aczkolwiek spotkaliśmy ludzi zakochanych w Gwatemali i ceniących sobie relacje z Gwatemalczykami.
Co zachwyciło Afriki?

- Tikal, nie tyle same ruiny, co położenie w dżungli i mnogość stworzeń o świcie – magiczne miejsce! Warto tam spędzić noc. Bilet zakupiony po 15.30 jest ważny wieczorem i cały następny dzień (150Q)
- Majowie – wciąż noszą tradycyjne stroje, zachowali swój język, rzemiosło i obyczaje i religię
- Kolorowy kościółek w San Andres Xecul
- Mniej turystyczne części Jeziora Atitlan
- Kawa! Ale nie ta z najtańszych jadłodajni (serio! zazwyczaj to lurowata, brązowa ciecz o smaku cukru, nawet Inka da większego kopa) – dobrą kawkę możecie uświadczyć chyba tylko w restauracjach i kawiarniach turystycznych (12-20Q).

W skrócie czego zdaniem Afrików nie warto:
- jechać do Chichicastenango, tylko po to, by zobaczyć targ – bez sensu (lepiej skoczyć do Sololi koło Jeziora Atitlan we wtorek, piątek lub sobotę). Targ nie powala niczym, poza specjalnymi cenami dla Gringos. W Chichi warto za to zobaczyć kościół, odwiedzić San Simona, cmentarz i świętą górę Majów z ołtarzami.
- San Pedro nad Jeziorem Atitlan – o ile nie chcesz robić podejścia na wulkan o tej samej nazwie, odpuść sobie. Chyba, że jesteś imprezową bestią, lubisz się ochlać, ujarać za grosze, to wal śmiało – spotkasz wielu z podobnym nastawieniem. Ze wszystkich miejscowości nad jeziorem, to podobało nam się najmniej, pomimo, (a może właśnie dlatego), że to taka „mekka” backpackersów.
- przepłacać za shutlle busy, do większości atrakcyjnych miejsc da radę bezboleśnie dojechać chickenbusem lub mikrobusem, czasem z jakąś przesiadką.
- jeść lodów – serio – próbowaliśmy dwa razy: raz w sieciówce, drugi raz od ulicznego sprzedawcy, to naprawdę nie jest najmocniejszy punkt gwatemalskiej kuchni.
- kupować pamiątek na Mercado de Artesanias – w ogóle nie ma po co tam zaglądać, ciekawsze są zwykłe bazary, na nich też znajdziesz rękodzieło i to w znacznie przystępniejszej cenie. Niezły jest też ogromny sklep z rękodziełem koło łuku w Antigua – ceny ustalone, przy płatności gotówką 10% taniej; pomagają załatwić przesyłkę kurierską (testowaliśmy – paczka po 5 dniach w Polsce)
- iść pieszo do wodospadu Siete Altares z Livingston – półtorej godziny dreptania po śmieciach (dowiedz się czy już posprzątali, albo weź łódź – możliwa wycieczka wraz z wizytą na Playa Blanca) – stan na listopad 2014

Przekraczanie granicy:
Nie istnieje żadna opłata graniczna przynajmniej jak się wjeżdża/wyjeżdża lądem czy wodą i wszelkie prośby o 10 czy nawet 40 quetzali są zwykłym wymuszeniem łapówki. Nigdy nie płaciliśmy, a przekraczaliśmy granicę kilkakrotnie (z Meksykiem, Belize, Hondurasem i Salwadorem). Gdy chcieli od nas pieniądze, to mówiliśmy bardzo spokojnie i bardzo głośno, że dzwoniliśmy do urzędu imigracyjnego i oficjalnie nie ma żadnych opłat – zawsze to skutkowało.
Polacy mogą przebywać na terenie Gwatemali bez wizy do 90 dni, jeśli podróżujecie przez Amerykę Centralną 90 dni dotyczy wszystkich krajów CA4 łącznie: Gwatemali, Salwadoru, Hondurasu i Nikaragui.
Pieniądze:
W miejscach turystycznych i większych miejscowościach bankomaty są powszechnie dostępne. Problem był z kartą Visa, której bankomaty nie chciały obsłużyć (chociaż teoretycznie powinny), a potem jeszcze bank ją zablokował. Karta Mastercard działała bez zarzutu.Za shuttle busy i szkoły językowe cena podawana jest w dolarach (1USD to ok. 7,5 Quetzala albo 1 Q to 0,44zł).
Bezpieczeństwo:

Nie popadać w paranoję, nie gwałcą, nie rabują i nie mordują ledwo przekroczysz granicę. Statystki przestępczości nabijają gangi i biznes narkotykowy, jako turysta masz małą szansę, że Ciebie to dotknie. Natomiast zdarzają się kradzieże przy groźbie użycia broni (pistoletu lub maczety) – wszystkie osoby, które spotkaliśmy, albo o których słyszeliśmy od innych spotkało to nad Jeziorem Atitlan na drogach pomiędzy różnymi miejscowościami (okolice San Marco w weekend) lub w San Pedro po nocy po znacznym nadużyciu alkoholu. Ostrzegano nas też przed stolicą i jazdą chickenem z Antigua do Guatemala City (nie byliśmy, więc nie wiemy). Dużo bardziej upierdliwe okazały się stosunkowo częste próby oszukania nas na mniejsze lub większe kwoty. Takie koperkowe przekręty typu niewydanie reszty czy policzenie o parę Q więcej za bilet.
Zdrowie:
Bezpłatna służba zdrowia dla wszystkich – nie wymagają ubezpieczenia ani opłat za wizytę, może się zdarzyć w szpitalu, że będziecie musieli pokryć cenę leków. Dobrą opinię mają szpitale w Guatemala City i Xeli, nie mniej w każdym mieście jest szpital lub chociażby consultorio – korzystaliśmy, standard jest bardzo różny. Prywatnie ceny specjalistów podobne do polskich
Ceny i jedzenie:

Gwatemala uchodzi za tani kraj, aczkolwiek ceny wahają się w zależności od tego, co wybierzesz lub od nastroju sprzedawcy. W małych sklepikach nie ma cen, ta zależy od sprzedawcy i jako turysta zazwyczaj zapłacisz wyższą cenę niż miejscowy. Warto przejść się do supermarketu (droższy niż małe sklepiki) i zorientować co ile kosztuje.
Bezpośredni busik turystyczny bywa dwa razy droższy (a czasem i więcej) niż pokonanie tej samej trasy Chickenbusem, przy czym nie oznacza to, że dotrzesz dwa razy szybciej.

W Comedorach i rodzinnych knajpkach zestawy śniadaniowe kosztują 15-25Q (jajka, ser, fasolka, chleb lub tortille, smażony banan i kawa lub herbata), a obiadowe 20Q (bazary) do 40Q, w knajpach turystycznych możesz zapłacić od 70Q za danie, na straganach ulicznych najesz się za 10-15Q. Pyszne liquado, czyli koktajl owocowo-mleczny na targu lub w Comedorze będzie kosztował 7-10Q w kanjpce przy Parque Central w Antigua 25Q. Pod tym względem w całej Gwatemali jest duża różnorodność. Niestety kuchnia gwatemalska już taka różnorodna nie jest dominują tortille, kukurydza w różnej postaci (tortille, tamale, gotowana itp.), kurczak i fasola. Po pewnym czasie mieliśmy już serdecznie dość. Na wybrzeżu owoce morza, ryby, tapado – za 70Q można mieć naprawdę fajny i wypasiony obiad, który rano jeszcze pełzał lub pływał w morzu.
Butelka coli 7Q, Snikers 6-7Q, lokalne słodycze 2-3Q, woda 2l 8-10Q, awokado 3-4 za 10Q, kilka pomidorów 2-3Q. Możliwe, że obowiązują inne ceny dla miejscowych, ale zazwyczaj my tyle płaciliśmy.
Wyjście z przewodnikiem na Nos Indianina lub wulkan San Pedro 100Q, kajak w San Pedro 15Q/osoba/godzina.

Wycieczki trekkingowe po Quiche, okolice Nabaj: jednodniowa 125Q przy 1 osobie, 160Q przy dwóch. Trzydniowe 525Q/730Q za 1/2osoby. Można też w punkcie informacji turystycznej w Nebaju na środku targu kupić mapę z przewodnikiem za 50Q i iść samemu, na krótkie wycieczki (wodospad, farma z wytwórnią sera w Akul) poradziliśmy sobie bez mapy. Okolica wydaje się naprawdę świetnym miejscem na długie wędrówki z plecakiem… tylko niekoniecznie w porze deszczowej.
Szkoła językowa za 5dni x 4h lekcji indywidualnych + nocleg + 3 posiłki dziennie – od 150USD
Transport:
Pierwsza uwaga, naganiacze wykrzykują skrócone nazwy miejsc i tak: Guatemala City to Guate, Panajachel to Pana, Qetzaltenango to Xela, Huehuetenango to Huehue itd.
Poruszaliśmy się niemal wyłącznie chickenbusami . W górach, gdzie mieszka większość ludności siatka połączeń jest sprawnie zorganizowana, drogi są byle jakie, a autobusy powolne, za to bardzo tanie – jazda 3 godzinna to koszt około 20Q, autobusy miejskie 2-3Q. Jeśli potrzebujesz się przesiąść, powiedz o tym kierowcy, w zdecydowanej większości okazywali się bardzo pomocni, czasem nawet pomocnik autobusowy odprowadzał nas do kolejnego pojazdu, gdzie mieliśmy się przesiąść. W Peten i Izabal siatka połączeń jest rzadsza i znacznie prostsze może okazać się dojechanie gdzieś busikiem turystycznym (np. z Rio Dulce do Semuc Champey – 150Q), taniej też wychodzi transport turystyczny z Flores do Tikal i z powrotem (70Q) niż jechanie samemu autobusem – minus tego jest taki, że park z ruinami jest ogromny i szkoda być uwiązanym do rozkładu.

Autobusik z La Tecnica (granica wodna z Meksykiem w okolicy ruin Yaxchilan) – Flores 70Q lub 100 pesos meksykańskich – jest tylko jeden dziennie o 11.00
Transport wodny: nad Atitlanem z Pana do San Pedro 25Q, pomiędzy poszczególnymi wioseczkami 10Q – przewoźnicy lubią doliczać parę Quetzali więcej turystom.
Rio Dulce – Livingston 125 Q – drogo, ale rzeka sama w sobie piękna
Livingston – Puerto Barrios 35Q
Noclegi, które możemy polecić:
Jaibalito, Jezioro Atitlan, Posada Jaibalito – z przystani pod górkę, na skrzyżowaniu w lewo, furtka po prawej lub zapytajcie o Hansa, każdy go zna.

Ceny: dormitorium 35Q/dzień lub 175Q/ tydzień, są też pokoje, casita, chyba 90Q za pokój. Czysto, bezpiecznie, wi-fi, kuchnia do przygotowywania posiłków, restauracja z najtańszym i najsmaczniejszym jedzeniem, jakie spotkaliśmy w Gwatemali (dania 10-25Q, kuchnia gwatemalska, wegetariańska, niemiecka; dobra kawa i prawdziwy domowy chleb! – docenicie, gdy przez dłuższy czas będziecie jeść tortille kukurydziane) i fajni ludzie. Zdecydowanie jedno z najlepszych miejsc w ciągu naszej podróży.
San Pedro, Jezioro Atitlan – miasto nam się bardzo nie podobało, jak ktoś musi, bo się udusi, to na prawo od przystani możemy polecić Casa Ronaldo, gdy bierzesz pokój na więcej niż jedną noc, to kosztuje 50Q od osoby – taras, hamaki, czysto, nowiutkie wnętrza (cena w niskim sezonie)

Antigua: Calle 6a Poniente, na końcu, przy policji turystycznej bezpłatne pole biwakowe, niestety stan sanitariatów był dramatyczny, może już posprzątali – spanie tam dłużej niż jedna noc nas przerosło. Antigua jest dość droga jak na standardy gwatemalskie i bardzo turystyczna i ma smaczne muzea. EDIT 01.2015 pole biwakowe z uwagi na brak sanitariatów przyjmuje obecnie jedynie przyczepy campingowe z własnym kibelkiem. Tani nocleg znaleźliśmy na Calle 1 Poniente – z prawej strony, prywatne pokoje 50Q, szyldu brak, popytajcie mieszkańców.
Tikal: Pole namiotowe tuż przy ruinach – 50Q od osoby, jeśli nie macie swojego namiotu, to można go wynająć za dodatkową opłatą
Quetzaltenango (Xela): Casa Seibel 9a Avenida 8-10 Zona 1 – duże i jasne pokoje, dobrze wyposażona kuchnia (narobiliśmy kopytek z sosem grzybowym ), dwa patio, wi-fi i położone w samym centrum. Cena 100Q za pokój przy więcej niż jednej nocy.

Huehuetenango: El Gobernador, mała uliczka przy Parqe Central (pierwsza w lewo po kawiarnio-cukierni), cena 35Q osoba, dwójka z łazienką, czysto, wi-fi, w sam raz, by się przespać, jeśli wybieracie się do granicy Meksykańskiej czy do Nebaju. Poza tym nic specjalnego na dłuższy pobyt.
Nebaj: Hotel Popis – sam pokój to naprawdę nic ciekawego, tanie zakwaterowania w Nebaju są bardzo skromne. 35Q/osoba, pokój prywatny, łazienka wspólna, wi-fi. Na dole knajpka o tej samej nazwie z najlepszymi quesadillami, jakie jedliśmy; dania mięsne i wegetariańskie (domowe tofu!). Dwa kwadraty od Perque Central.
Internet:

W większości hoteli, hosteli jest wi-fi, nie ma w bardzo tanich miejscach lub na głębokiej prowincji. W miejscach turystycznych jest też w droższych restauracjach i kawiarniach. Szybkość nie powala, zdarza się, że to samo łącze pozwala jednego dnia na obejrzenie krótkiego filmu online i rozmowę przez skaype, a innego dnia zamuli się na otwieraniu poczty, albo sygnał zniknie, gdy pada deszcz. Z kawiarenki korzystaliśmy raz w Rio Dulce 5Q za 30 min.
Czy chcielibyśmy wrócić?
Raczej nie. Zobaczyliśmy, co chcieliśmy, było to interesujące, dużo fajnych wspomnień, ale śmieci, traktowanie nas jak Gringo (czyli główny kontakt z lokalsami tylko po to by nam coś sprzedać), wystarczy. Wyjątek zrobilibyśmy dla Hansa z Jabalito nad Jeziorem Atitlan i Tikalu.
Co zrobilibyśmy inaczej?
- Pojechali w porze suchej, aby pochodzić po górach i zobaczyć więcej wulkanów.
- Nie bralibyśmy lekcji hiszpańskiego w Antigua tylko w Xeli albo zaszyli się w Jaibalito i wzięli tam jakiegoś nauczyciela.
- Nie jechali do Livingston – miasto jest zdecydowanie inne niż pozostałe w Gwatemali – mieszanka kultur, Garifuna i w ogóle, pyszne tapado, ale po wizycie w Belize wypada dość blado (jeśli nie byliście w Belize, to może Was zaciekawić).

Jeśli chcecie o coś dopytać, to piszcie śmiało w komentarzach lub na mejla, jeśli znamy odpowiedź, pomożemy!
2 comments on Gwatemala – subiektywny przewodnik Afrików
Anonim
Mamy taka babinke z Mex
frikiafriki
To wsadź pod poduszkę, bo one złe sny odganiają