Choć od kolonizacji minęło niemal 500 lat Majowie Gwatemalscy nie wyrzekli się starych wierzeń, a bycie gorliwym katolikiem nie wyklucza oddawania czci również bogom przodków. Chrześcijańscy Święci, traktowani są na równi z prastarymi bogami kukurydzy, a ochrzczenie dziecka nie wyklucza pobłogosławienia przez szamana. Dawne rytuały przetrwały w nico zmienionej formie, zamiast składać ludzkie ofiary i powierzając ich serce bogom, współcześni Majowie zapalają świece, kolor oznacza intencję, składają w ofierze płatki kwiatów, żywność, a także papierosy i napoje wyskokowe.
Już w Meksyku widzieliśmy jak ważna jest religijność dla mieszkańców. Niezliczoną ilość razy odpowiadaliśmy na pytanie, jakiego wyznania jesteśmy, w większości rodzinnych kawiarenek i w części sklepów można spotkać większe i mniejsze ołtarzyki, przedstawienia Maryji i Świętych, otoczone kwiatami, flagami, wstążeczkami i czym tam jeszcze przyjdzie do głowy uświetnić miejsce. Ołtarze znajdują się na dworcach autobusowych, bazarach, a poszczególne biznesy noszą nazwy inspirowane Biblią: Apteka Zwiastowanie, Weterynarz Arka Noego, Sklep Św. Franciszka czy fryzjer Św. Jan.


Im mniejsza miejscowość, tym bardziej dosadna i wszechobecna jest religia. W miasteczkach z rdzenną ludnością na wielkie okazje przyozdabia się kościół kwiatami, kłosami zbóż i kukurydzy; tworzy całe kwietne portale lub bramy z nasion – płodów Matki Ziemi. Częściej też można spotkać ślady dawnych wierzeń.
Nowa religia, którą przynieśli kolonizatorzy nie wypleniła starych obyczajów – w indiańskich kościółkach nierzadkim motywem dekoracyjnym jest kukurydza czy lokalne owoce, a zdarza się, że i Jezusowi ofiarowuje się złociste kolby – jednej z najważniejszej roślin w prekolonialnym świecie. Wszak człowiek narodził się z kukurydzy, a roślina ta była podstawą diety i świadczyła o byciu lub nie byciu całej społeczności. Nawet w dzisiejszych czasach, w słabo uprzemysłowionej i biednej Gwatemali kukurydza stanowi podstawę bytu wielu rodzin. Toteż, gdy deszczy jest zbyt mało i jest ryzyko, że pola nie obrodzą, miejscowi szamani odprawiają rytuały. Do dziś zdarza, się w gwatemalskich wioskach, ze składane są ofiary, nie z ludzi, ale np. ze zwierząt – najczęściej to kurczak ma ubłagać bogów, by zesłali więcej deszczu, aby zbiory dopisały.

W wielu miejscach można się natknąć na ołtarze dawnych bogów – w naturze, na wzniesieniach, w dawnych miejscach kultu – ogniska z pozatykanymi świeczkami, a obok krzyże i kwiaty. Nawet w kościołach czci się kilku bogów na raz. Świetnym przykładem jest zbudowany na dawnej piramidzie kościół Św. Tomasza w Chichicastenango. Na progu palą się wonności, a dym, ma za zadanie oczyścić każdego wchodzącego, stopnie usłane są płatkami kwiatów: białe symbolizują pokój, różowe miłość, czerwone dostatek. Wewnątrz kościół podzielony jest na strefy, gdzie wierni najpierw przychodzą zapalać świeczkę dla dawnych bogów, a następnie modlą się w tej samej intencji do odpowiedniego świętego. Chrzest poprzedzony jest obrządkiem dokonany przez szamana, który oznajmia jakie będzie przeznaczenie dziecka: rolnik, handlarz czy kolejny szaman. Po czym dopiero następuje ceremonia chrztu. Najważniejsze intencje mają swoje ołtarze, gdzie wierni składają świece, kwiaty, a zdarza się też, że kukurydzę, owoce, biżuterię, a obok znajdują się figury świętych, którzy patronują takim sprawom jak np. płodność, dobrobyt Ziemi, zaręczyny, udane plony. Wewnątrz widzimy wielu gorąco modlących się Indian. Charakterystyczna jest niesamowita ekspresja – jedni modlą się głośno, inni szlochają, jeszcze inni przez całą nawę na kolanach idą do ołtarza głównego, po czym w ten sam sposób wracają.

Rzeźby katolickich świętych traktuje się jak żywe – raz na jakiś czas święci są szorowani, jeśli mają prawdziwe włosy, to są one myte szamponem, a następnie pieczołowicie rozczesywane. Święci też nie mogą być nadzy! Co tam, jakaś rzeźbiona, drewniana sukienka – jak ubranie to ubranie. Święci z kościoła Parroquial Santiago Apostol w Santiago Atitlan co rok dostają nowe wdzianka. Te, które widzieliśmy przypominają nieco podomki, czasem mają chusty i szale. Styl zupełnie inny, niż to, co prezentują współczesne szafiarki.

Jeszcze inna historia to Maximón – czczony niczym święty, choć nigdy nie uznany przez Kościół Katolicki. Historia wzięła się od dawnego boga (inna wersja głosi, że od potężnego szamana), zwanego Mam, w czasach kolonialnych został przemianowany na Maximón – dorobił się kapelusza z szerokim rondem i cygara. Od czasów konkwisty zamienił liście kukurydzy na kubanski tytoń (ha! Wie co dobre), a Maximón stał się pomieszaniem pogańskiego bóstwa z chrześcijańskim św. Szymonem. W tych czasach nie stronił od cygar i napitków, i tak już zostało. Przypisywano mu różne moce, pomoc w załatwieniu spraw, wybaczenie brzydkich postępków, więc część uważa go za patrona opryszków, ale także jest zdolny rzucić klątwę.


Dziś można go spotkać np. w Santiago Atitlan i w Chichicastenango – Maximón nie mieszka w kościele, ale w domu jednego z szamanów – miejscowi przychodzą go odwiedzać, przynosząc podarki w różnych intencjach – pieniądze, gdy chcą mieć powodzenie w różnych przedsięwzięciach, kwiaty, warzywa, aby plony się udały, piwo lub rum, gdy chcieliby ograniczyć picie, albo obrączkę, celem zawarcia małżeństwa. Maximón przyjmie wszystko. Nad jeziorem Atitlan panuje zwyczaj, że raz w roku zmienia dom, rzecz jasna towarzyszy temu procesja, muzyka i tańce. Potem mieszka sobie w otoczeniu świętych i trumny z figurą Jezusa. Wszyscy żyją w komitywie, a mieszkańcy przychodzą odwiedzać poszczególne postacie, przynosząc im podarki.

Z biegiem czasu Maximón przeistoczył się w San Simona i przybrał postać bardziej współczesną. Już nie jest drewnianą kukłą owiniętą w chusty, teraz ma postać eleganckiego faceta – garnitur lub koszula, krawat, kapelusik, w ręce trzyma papierosa lub pieniądze, które włożyli mu wierni. Cóż, nawet dawne bóstwa idą z duchem czasu.
4 comments on W świecie wielu Bogów
Sylwia
Chyba muszę kiedyś tam pojechać… i złożyć coś w ofierze. Jak się modlicie, to módlcie się też za nas.
frikiafriki
Ok, następne spotkanie z Maximonem lub San Simonem będzie w Waszej intencji
marta_zofia
Kochani, dzięki za ten wpis, który czytałam z wypiekami na twarzy i ciarkami przechodzącymi po plecach. Niesamowite! To wszystko jest niewiarygodne i doprawdy fascynujące. Zazdroszczę Wam możliwości oglądania z bliska tego harmonijnego przemieszania nurtów starych i nowych, politeistycznych i monoteistycznych, rdzennych i przybyłych.
Jeśli jest jakiś powód dla którego chciałabym tam bardzo pojechać to właśnie spotkanie z tym doskonałym konglomeratem warstw duchowych.
Poubierane figury świętych, Maria w kwiecistej chuście i Maximon, który puszcza dymka to obrazy nie do zapomnienia. Kapsuła czasu we współczesnym świecie.
Czy będziecie w tamtej stronie świata na święta listopadowe?
Miło też zobaczyć akcent rodzimy, toruński. Widzę, że i ta warstwa duchowa się zasymilowała.
Najmocniejsze uściski spod Warszawy
frikiafriki
Cieszę się, że się podobało
Święto zmarłych planujemy w Meksyku, więc myślę, że będzie ciekawie, magicznie i kolorowo.
A to Radio Maryja Gwatemalskie zaintrygowało mnie, jestem ciekawa czy oni tak sami z siebie czy to filia Ojca Tadeusza.
Uściski!
Ania