Do Salwadoru wjechaliśmy bez większych oczekiwań, zmęczeni Hondurasem, nie nastawialiśmy się na nic specjalnie, mieliśmy tylko cichą nadzieję, że po tej stronie wybrzeża nie będzie lać. Tym razem bez rozkminiania, zagłębiania się, po prostu zrobiliśmy sobie miłe ferie zimowe pod palmą i wulkanem, na totalnym luzie i bez spinki. Czas spędziliśmy świetnie, kraj nam się podoba i po prostu powłóczyliśmy się trochę tu i tam. Nie chcemy Was zanudzać szczegółami, że jechaliśmy autobusem, byliśmy na targu, tu i ówdzie pogawędziliśmy trochę i generalnie było miło. Ot słodkie lenistwo bez większych refleksji, ale i taki czas jest potrzebny. Rozleniwiliśmy się okropnie, więc tym razem przekaz będzie obrazem ;-)