Do Salwadoru wjechaliśmy bez większych oczekiwań, zmęczeni Hondurasem, nie nastawialiśmy się na nic specjalnie, mieliśmy tylko cichą nadzieję, że po tej stronie wybrzeża nie będzie lać. Tym razem bez rozkminiania, zagłębiania się, po prostu zrobiliśmy sobie miłe ferie zimowe pod palmą i wulkanem, na totalnym luzie i bez spinki. Czas spędziliśmy świetnie, kraj nam się podoba i po prostu powłóczyliśmy się trochę tu i tam. Nie chcemy Was zanudzać szczegółami, że jechaliśmy autobusem, byliśmy na targu, tu i ówdzie pogawędziliśmy trochę i generalnie było miło. Ot słodkie lenistwo bez większych refleksji, ale i taki czas jest potrzebny. Rozleniwiliśmy się okropnie, więc tym razem przekaz będzie obrazem
Zaczęliśmy w Santa Ana, która zaskoczyła wieloma rzeczami: dobrym noclegiem,
neogotycką katedrą (rzadkość w tej części świata)
i tym, że na głównym placu zamiast tradycyjnych pupusów sprzedają hamburgery i hot dogi
Pokręciliśmy się trochę po targu z rzemiosłem
i nacieszyliśmy oczy kolorami
Okolice Cerro Verde, Salwador
Wulkan Izalco, Salwador
Afro stanął na straży ogniska domowego.
Popatrzyliśmy na zachód słońca
Jezioro Coatepeque, Salwador
Podejście na Santa Ana, Salwador
Santa Ana Salwador
Santa Ana, Salwador
po czym Afro się zapatrzył
Jezioro Coatepeque
Na dole wreszcie dorwaliśmy pupusy, czyli tortille z nadzieniem (te z fasolą i serem) – były pyszne!
Jeszcze jeden zachód słońca i rano ruszyliśmy dalej.
Wylądowaliśmy w Juayua, czyli na Drodze Kwiatów
Poszliśmy obejrzeć pobliski wodospad, który…
…rozczarował nas, bo był wybetonowany.
Nic to, nadrobiliśmy zachwycając się malowanymi domkami w Juayui
W Ataco…
…warkoczyki
…barwny świat
i w Apanece
Ruta de las Flores słynie z plantacji kawy, więc i my nie mogliśmy odmówić sobie degustacji.
Wieczorem nasz hostel zorganizował koncerta jazzowy, było prawie tak, jakbyśmy włączyli radiową Trójkę
Choinka w Juayui przypomniała, że święta tuż tuż, więc postanowiliśmy się streszczać, by dotrzeć w stosownym czasie do Gwatemali, ale przedtem zdecydowaliśmy się na dwa dni nad morzem.
Dotarliśmy do Los Cobanos, gdzie mieliśmy własną wersję all inclusive – czyli dwójeczka z nasłuchem na fale i dostępem do kuchni.
Wizja kąpieli w morzu spotkała przeszkodę w postaci skał wulkanicznych, ale przynajmniej zachód słońca podziwialiśmy
Schłodziliśmy się zatem w basenie
Odprężeni zasiedliśmy w niebieskich fotelach, aby zacząć przygotowywać dla Was wpis ;-)
Poświąteczne , Sylwestrowe i Noworoczne życzenia dla Was no i drogi ….na drugą stronę lustra:)
A swoją drogą, zastanawiam się czy po drugiej stronie Świat smakje tak samo ? Mam co rozkminiać:)
Serdeczne pozdrowienia i nieustający podziw .
asd
Dziękujemy, świat po drugiej stronie ma smak kukurydzy i fasoli ze szczyptą spalin z chickenbusa
Szczęśliwego Nowego Roku! Pozdrowienia dla całej Twojej rodziny!
Ania i Piotr
10 comments on Salwador okiem obiektywu
RobcioGe
Klimaty prawie jak Meksyk….
frikiafriki
Ano są podobieństwa, Robciu, a że Meksyk kochamy, to i Salwador przypadł nam do gustu
Pozdrawiamy!
Anonim
Super widoki. Wyglądacie świetnie Szczęśliwego Nowego Roku życzy Ciocia Ania z rodziną.
frikiafriki
Dziękujemy! Również wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
asd
Poświąteczne , Sylwestrowe i Noworoczne życzenia dla Was no i drogi ….na drugą stronę lustra:)
A swoją drogą, zastanawiam się czy po drugiej stronie Świat smakje tak samo ? Mam co rozkminiać:)
Serdeczne pozdrowienia i nieustający podziw .
asd
frikiafriki
Dziękujemy, świat po drugiej stronie ma smak kukurydzy i fasoli ze szczyptą spalin z chickenbusa
Szczęśliwego Nowego Roku! Pozdrowienia dla całej Twojej rodziny!
Ania i Piotr
Jacki
I już widać ziomuś jak micha uśmiechnięta i żyć się chce!!! Szczęśliwego Nowego Roku!
frikiafriki
Dzięki nawzajem, jeszcze ci na maila odpisze bo net był słaby i tak po łebkach to zrobiłem.
Sebo Paula
Siema Afrik! Szczęśliwego Nowego Roku
Sebo i Paula z tej strony 
frikiafriki
Sebek, dzięki. fajnie że się odezwałeś. Wszystkiego najlepszego dla Was w Nowym Roku!