Święta w Gwatemali, Nowy Rok w Salwadorze – wpis nostalgiczny.
O zbliżających się świętach przypominały już w listopadzie grane w sklepach, na ulicach i w knajpkach okolicznościowe przyśpiewki. Najbardziej popularne, na lekko dyskotekową nutę, było Feliz Navidad, nie możemy też pominąć Cichej nocy w wersji discolatino oraz I’m dreaming of a white Christmas rozbrzmiewającym w otoczeniu palm. O Świętach przypominały Mikołaje na wystawach, a czasem kiermasze świąteczne, które widzieliśmy w Hondurasie. W weekendowy wieczór na scenie kapela grała kolędy, a kuso odziane i pulchne panie, żwawo wyginały się w rytm melodii. Generalnie spodobał nam się brak jakiejś takiej przedświątecznej gorączki, może życie uliczne w Ameryce Centralnej na co dzień jest na tyle chaotyczne, że żadne święta czy inne okazje nie mogą już pogorszyć sytuacji. Popatrzyliśmy na choinki na głównych placach miast, niektóre grały nawet kolędy w tonacji Nokia. I z dnia na dzień było nam coraz smutniej…

Na blogach podróżniczych można spotkać relacje zachwalające święta spędzone inaczej, w egzotycznym otoczeniu, nam po prostu brakowało tego, co swojskie i bliskich osób. Wróciliśmy na ten czas do Jaibalito nad Jeziorem Atitlan w Gwatemali, spaliśmy w namiocie, bo pokoje były zajęte, sprytnie z rana zaklepaliśmy rybkę – filet z tuńczyka i kapustę (jedyne dania, które choć trochę przypominały polskie). Wiele godzin nam zeszło na skypie, potem zrobiło się tłoczno, bo turyści i ekspaci poschodzili się na wieczorny posiłek. W Wigilię atmosfera była zdecydowanie nie świąteczna, jako że dla większości ważnym dniem jest 25 grudnia. Gdy siedzieliśmy tak z nosami na kwintę przyszła Maria i dziewczyny, które pracują dla Hansa. Przyniosły całe miski tamali. W Gwatemali na Boże Narodzenie przygotowuje się tą potrawę – trochę przypomina gołąbki, w liść bananowca zawija się masę kukurydzianą z owocami i kawałkiem kurczaka. Siedliśmy przy jednym stole, nastąpiła wymiana prezentów i wreszcie zrobiło się naprawdę świątecznie. Nie rozumieliśmy języka, którym mówią dziewczyny, nie było naszych kolęd, nie było postnie, ale znalazło się miejsce dla dwóch smutnych wędrowców.


Siłą rzeczy przejedliśmy się, jednak nici z poświątecznej drzemki, w Gwatemali panuje zwyczaj, że o północy odpala się fajerwerki na cześć narodzin Jezusa. Chłopcy zaczęli trenować już parę dni wcześniej, a ilość fajerwerków, które wygenerowało z siebie maleńkie Jaibalito tej nocy wprawiła nas w osłupienie.

Posiedzieliśmy trochę nad jeziorem, pospotykaliśmy z dawnymi znajomymi i uznaliśmy, że pora ruszać dalej i zgubić poświąteczne sadełko na plażach Salwadoru. Choć do przebycia mieliśmy raptem 340 km, to potrzebowaliśmy na to 2 dni, łódki, 7 autobusów i jednego krótkiego autostopu, bo wysiedliśmy nie tam, gdzie trzeba, żeby się przesiąść. W El Sunzal byliśmy w sylwestrowy wieczór, padnięci zjedliśmy pizzę w El Tunco, z wielkim bólem dotrwaliśmy do północy, by dać sobie noworocznego buziaka i chwilę później już spaliśmy, głusi na odgłosy fajerwerków i zabawy.

Tak więc widzicie, nic ciekawego, choć w tak ciekawej części świata. Wszystko było inaczej niż zwykle i bynajmniej nie lepiej, a następne święta chcemy spędzić, gdzieś z tymi, których kochamy i gdzie będzie zimno i śnieg, jak nie w Polsce, to chociaż przy jakimś lodowcu
Wiemy, że smętny ten wpis, ale sporo osób nas pytało, jak tam Święta, więc nie będziemy ściemniać. Nasze słowiańskie dusze potrzebują rodziny, karpia i śniegu, a nie fajerwerków.
A skoro to pierwszy wpis w tym roku, to (z pewnym opóźnieniem), życzymy naszym Czytelnikom i Czytelniczkom spełnienia marzeń w Nowym Roku!
2 comments on Fajerwerki bez karpia
Kama
Taaaa………..
Tak sobie myślę, że za jakiś czas, będziecie siedzieć w mroźnej Polsce i z nostalgią wspominać te bananowe gołąbki i tęsknić też za tym czasem.
Buziaki.
P.S. U nas wiatr urywający głowę, zimno, ponuro i pada.
frikiafriki
Co do mnie to temperatury są ok. Zwłaszcza te w wyższych partiach lądu czyli w terenach już górskich, ale niezbyt wysoko położonych są dla mnie idealne tzn jakieś 20-25 za dnia. Śniegu nie muszę mieć. Ale te sylwestry z Wami. To we mnie tak nostalgię rozbudziło. Afrik
Ania
Z nostalgią owszem, ale nie za gwatemalskim jedzeniem