Zazwyczaj na bloga wrzucamy zdjęcia z miejsc, gdzie było pięknie, albo co najmniej ładnie. Po to zresztą wyjechaliśmy, aby zobaczyć te wszystkie fajne miejsca, o których czytaliśmy, bądź widzieliśmy wypasione zdjęcia. Z czasem jednak nadchodzi taki moment, że architektura kolonialna, muzea, ruiny i inne zabytki się przejadają. Zamiast kolejnych must see, coraz ważniejsza robi się atmosfera danego miejsca i napotkani ludzie. A nieco szpetne miejsca, zdają się pełne uroku i przyjaznych ludzi.

Los Frailes - tego typu zdjęcia zazwyczaj lądują na blogach
Los Frailes – tego typu zdjęcia zazwyczaj lądują na blogach

Gdzieś w którymś momencie ten pierdolnik latynoamerykański, koślawe domy, brak spójności, rudera obok ślicznego domku stał się codziennością. Coś się zmieniło, nagle swojskie stały się nieasfaltowane ulice, po których zawsze jesteśmy zakurzeni i szyldy sklepów malowane farbą na ścianie. Widok kury czy świni na plaży nie dziwi, a uliczne Burki, zbyt mało kochane przez właścicieli, zamiast niepokoju budzą sympatię. Coś się zmieniło, zamiast gnać, po kolejne pocztówkowe ujęcia, wolę pogadać z miłą panią ze sklepu, zakolegować się  w kawiarni z właścicielami czy patrzeć jak zwykłe życie płynie sobie po ulicach. Powłóczyć się po targach i małych sklepikach, gdzie właściciel zawsze znajdzie chwilkę, żeby pogawędzić, a zamiast filecika (jak niegdyś) ze stoickim spokojem patrzę jak patroszą moją rybę na kolację, a flaki spadają na ladę. To, co kiedyś wydawało się egzotyczne, stało się codziennością, jakże przyjemną zresztą.

Amigos
Amigos
Na zakupach
Na zakupach

Ameryka Łacińska słynie z nierówności społecznych, przestępczości, machismo, handlu prochami, korupcji… Tak, to wszystko prawda. Ale moja Ameryka, to ta z uśmiechniętymi sprzedawcami, zakurzonymi drogami, wszędobylskimi dzieciakami i koślawymi malunkami na ścianach. Moja Ameryka nie jest idealna, czasem brudna, czasem cholernie niesprawiedliwa, niekiedy z historiami, których lepiej nie powtarzać, czasem woła na mnie Gringa, a innym razem Amiga lub Mi corazon. Moja Ameryka czasem jest tak brzydka, że aż urocza.

Ciężko będzie wrócić do dawnego życia, do świata, który jest bardziej ułożony, wygodniejszy i pełen pośpiechu. I kto nas po powrocie przewiezie na pace?

ekwador puerto lopez-46

Moja piękno – brzydka Ameryka

Burki kochane trochę za mało

Pałętało się po plaży, ale dobrze mu z oczu patrzało
Pałętało się po plaży, ale dobrze mu z oczu patrzało
Esperanza, czyli nadzieja
Esperanza, czyli nadzieja

Chaos architektoniczny

Kolorowe i zadbane
Kolorowe i zadbane
Czasem zapomniane
Czasem zapomniane
Zepsuło się...
Zepsuło się…
Dyskoteka, jakby kto nie mógł trafić ;-)
Dyskoteka, jakby kto nie mógł trafić ;-)

Targi i bazary

Rodzice pracują...
Rodzice pracują…
Świeże rybki
Świeże rybki
Po patroszeniu...
Po patroszeniu…

Motyw przewodni – wieloryb

Takie to koślawe, że aż urocze
Takie to koślawe, że aż urocze
Fontanna, szkoda, że nie dziala
Fontanna, szkoda, że nie dziala

Farba musi być…

Z lewej fryzjer, z prawej markowe ciuchy
Z lewej fryzjer, z prawej markowe ciuchy
Co ma Van Damme do księgarni???
Co ma Van Damme do księgarni???
Kandydat nr 18 w ostatnich wyborach
Kandydat nr 18 w ostatnich wyborach
Hmm... co ma facet jedzący spaghetti do szkoły?
Hmm… urzekł nas pan jedzący świat
Szczypta seksizmu musi być...
Szczypta seksizmu musi być…

Wszystkie zdjęcia są z Puerto Lopez – naszej ulubionej miejscówki w Ekwadorze