A to paradoks – jechać do kawowej krainy, by zakochać się w… pstrągu.
Na Salento cieszyłam się, odkąd wiedziałam, że istnieje – niewielkie miasteczko położone w Zona Cafetra, słynne między innymi z kolorowych detali w zabudowie. Może za wiele widzieliśmy już klimatycznych i uroczych miasteczek, ale Salento samo w sobie rozczarowało. Kolorowe domy są, ale przede wszystkim na głównym turystycznym deptaku, a w kolorowych domach, kolorowe pamiątki po mniej kolorowych cenach – nie wiedzieć czemu w dużej mierze wytwarzane w Azji Południowo – Wschodniej.
Jak przystało na kawowe zagłębie, nie mogło zabraknąć też kawiarni i tajemnicą Poliszynela pozostanie dla nas dlaczego najdroższe cappuccino piliśmy właśnie tam (wysokie koszty transportu czy fakt, że Zona Cafetera znajduje się na liście UNESCO?). No nie chwyciło nas za serce to miasteczko, czasem tak bywa po prostu i nie pomogła ani górska okolica, ani słynna Valle del Cocora, która w weekend okazała się niemożliwie zatłoczonym i głośnym miejscem. I gdyby nie trucha, to ślad w pamięci po pobycie tam szybko by się zatarł.
Niezły paradoks, jechać do krainy kawy i rozsmakować się w rybie. Ale po kolei, filet z pstrąga zapiekany w gęstym sosie z serem jest specjalnością regionu – w każdej restauracji i ulicznej knajpie można kupić w sosie grzybowym, z czosnkiem, z owocami, z krewetkami – do wyboru, do koloru. Nie mogliśmy sobie odmówić i gdy spróbowaliśmy… to nasz pobyt wydłużył się, na zasadzie, to jeszcze jeden pstrąg i wyjedziemy z przepisem oczywiście.
Podejście pierwsze – pochlebstwo
Upodobaliśmy sobie jedną knajpkę, gdzie rodzajów sosów było chyba ze dwadzieścia w tym np. w sosie mango, ananasowym albo sosie kawowym, gdy podpytaliśmy właścicielkę, odpowiada, że to specjalność knajpy, ale cieszy się, że smakowało. Nic to, drążę dalej:
– Ten sos to chyba na bazie beszamelu?
– Tak trochę, ale nie do końca.
– Dużo soku z mango pani dała? – próbuję z innej strony.
– Tak, sok z mango jest bardzo ważny…
– A! czyli jest jedna baza, a na koniec dodaje się inne składniki i jest sos mango albo sos kawowy – mówię z nadzieją.
– Nie, każdy sos gotuję osobno – to mnie zgasiła!
Podejście drugie – przekupstwo
Próbujemy następnego dnia, konkretny napiwek i zagaduję od niechcenia, że bardzo pyszne i po powrocie chciałabym ugotować, więc może jakieś wskazówki. W odpowiedzi Pani śmieje się i mówi, że to jej tajemnica.
Podejście trzecie – właścicielki nie ma
Przychodzi kelnerka i pyta jakiego pstrąga dzisiaj chcemy i czy podać lemoniadę, jak wczoraj (ha! Jesteśmy stali klienci). Tym razem decydujemy się na rybę w sosie babci i z krewetkami. Zagaduję kelnerkę:
– A ten sos babci to z czego zrobiony?
– Jest bardzo smaczny.
– Ale jak go się robi? Na śmietanie? Z mozzarellą? – zgryźliwie dorzucając w myślach: „Z babci?”
– Nie wiem z czego jest zrobiony.
– Ale jak to???
– Nasza szefowa przychodzi pierwsza i gotuje sama, my przychodzimy dopiero jak sosy są gotowe i żadna z nas nie wie, jak dokładnie ona to robi.
– Aha, no to poproszę z tym sosem – niespodzianką.
Podejście czwarte – pytamy każdego
Poznanie przepisu na pstrąga zaczęło przybierać postać jakiejś obłędnej misji, pytam gospodyni, ale nie wie, pytam ulicznych sprzedawców, w końcu któryś mówi coś więcej:
– To sos na mleku.
– Ale jak na mleku? Co się z tym mlekiem robi?
– No jak to co? Sos na mleku się robi…
To się dowiedziałam…
Podejście piąte – wujek Google radzi
Parę pstrągów później, gdy spodnie zaczęły się robić przyciasne, opuściliśmy Salento i zaczęłam szukać w Internecie przepisu – okazało się, że albo jest tak oczywisty albo tak owiany tajemnicą, że nic specjalnego przez parę godzin nie znalazłam. Poza jednym podcastem, z którego dowiedzieliśmy się, że pstrąga z czosnkiem w sosie grzybowym robi się tak:
Filet skrapia się cytryną, solą; naczynie wykłada folią aluminiową posmarowaną masłem, a rybę piecze w sosie z przyprawami (czosnek, bazylia, pietruszka – co kto lubi) i posypuje z serem (może być mozzarella), następnie piecze się w 320 (?!) stopniach. A tajemniczy sos, to krem pieczarkowy z torebki wymieszany z mlekiem (a nie wodą).
Innymi słowy lipa, to, co jedliśmy na pewno nie było z zupki w proszku.
Więc zamiast podawać Wam przepis na pysznego pstrąga, kończymy z dramatycznym apelem – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, prosimy o porządny przepis na pstrąga, najlepiej w sosie z mango!