Choć od kubańskiej rewolucji minęło 55 lat, to na ulicach wciąż można spotkać hasła rewolucyjne i podobizny jej przywódców. W każdym mieście, a nawet na wsiach można natknąć się na wypisane zazwyczaj czerwoną farbą Hasta la Victoria siempre, pomniki i pomniczki z pięcioramienną gwiazdą, graffiti o słusznej wymowie ideologicznej powstałe w ramach czynu społecznego dziennikarzy lokalnej gazety, a zamiast reklam, na bilbordach cytaty i zdjęcia Fidela Castro. W każdej większej miejscowości w muzeach można się natknąć na dokumentację partyzanckiej walki w czasie rewolucji. I choć niektóre miejsca wyglądają, jakby dopiero co zakończyła się wojna domowa, to zawsze znajdzie się trochę farby, by namalować na ścianach nieco cytatów.  

Bez wątpienia Ernesto „Che” Guevara cieszy się wielką popularnością na Kubie, o czym świadczą liczne murale, zarówno na budynkach publicznych, jak i domach prywatnych. Gdy rozmawialiśmy z różnymi ludźmi, wszyscy wypowiadali się na jego temat z podziwem i szacunkiem, określając, jako dobrego człowieka, idealistę, wiernego swoim zasadom. Hombre del pueblo,  hombre carinioso, guerillo… takie najczęściej padały określenia. Uwielbienie dla niego, nie przeszkadza Kubańczykom robić na tym biznesu. W sklepach z pamiątkami na turystów czekają popielniczki, pocztówki, koszulki, torby, plakaty, obrazy i magnesy na lodówkę z Che Guevarą. Swoją drogą ciekawe co przedstawiony powiedziałby o takiej komercjalizacji jego osoby.

Gdy przewrotnie zapytałam jedną gospodynię czy El Che cieszy się na Kubie większą sympatią od Fidela Castro, odpowiedziała wymijająco, że Che Guevara lepiej sprzedaje się na koszulkach.

Odżegnując się od oceny rewolucji i jej skutków, trochę zdjęć z różnych miast.