Większość ludzi przyjeżdża do Otavalo w sobotę, kiedy odbywają się targi, tym samym miasto staje się krótkim postojem na Panamericanie i przerwą na zakup pamiątek. Bardziej ambitni zrywają się świtem i idą obejrzeć targ zwierząt. Jednak Otavalo ma znacznie więcej do zaoferowania, wysokogórska okolica, wulkany, laguny, wodospady, wioski indiańskie i okoliczni szamani. Dziś opowiemy Wam o Lagunas de Mojanda.
Trzy jeziora powstałe na skutek aktywności 2 wulkanów – Fuya Fuya oraz Mojanda, który po ostatniej erupcji zapadł się dając początek lagunom. Największe z nich Laguna Caricucha otoczona jest przez Fuya-Fuja i majestatyczną Cerro Negro, oprócz tego są dwa mniejsze jeziora: Negro (Huarmicocha / Chiracu) oraz Chica (Yanakucha). Znajdujemy się powyżej granicy lasu, więc okolicę porastają trawiasto – krzewiaste formy roślinności zwane páramo.


Inca Trail i widma
Tuż za miastem zaczyna się kamienna droga, mija pola, wioskę i po 17 kilometrach dociera do laguny, Tam kończy się twarda nawierzchnia. Za czasów Imperium Inków była to indiańska droga do Quito, która wiodła przez bezkresne góry do Tabacundo, a następnie do stolicy. Dawniej ważna trasa, dziś zwykła piaszczysta droga, której samochód osobowy nie ma szans pokonać. W czasach kolonizatorów miała miejsce rzeź Indian, miejscowi wierzą, że ich duchy nie zaznały spokoju i wyją po nocach, szepczą i nawiedzają swoje dawne ziemie. Dlatego też im bliżej laguny, tym więcej opuszczonych i popadających w ruinę domów – ludzie boją się tu mieszkać. Choć okolica jest wyludniona i pamięta straszne wydarzenia, do dnia dzisiejszego Indianie Otavalos uważają Lagunę za miejsce święte i niekiedy odbywają się tam ceremonie. Gdy chodzimy wokół laguny, co jakiś czas słyszymy beczenie jakby owiec czy kóz, wszak páramo wykorzystuje się jako pastwiska, jednak nie spotykamy żadnych zwierząt. Czyżby kozy widmo przypominały o dawnych czasach a może to lamy, niegdyś złożone w ofierze inkaskim bogom?

„Laguna nie lubi ludzi”
Tak nam powiedziała gospodyni, która mieszka w Otavalo kilkadziesiąt lat. Nad laguną słońce prawie nigdy nie świeci, a różne inicjatywy, które miały ożywić okolicę spotkała porażka. Choć w weekendy można spotkać tam ludzi, to na miejscu jest pustka. Niegdyś było schronisko, ale ponoć od wielu lat jest zamknięte i czasem korzystają z niego rybacy, nikt nie chciał tam mieszkać na stałe. Parę lat temu pewien Gringo chciał rozkręcić biznes z łódeczkami i zatonął na środku laguny wraz ze swoją łodzią. Miejsce na pierwszy rzut oka wydaje się nieprzyjazne, zimne i surowe, ale ma w sobie coś co urzeka – ogromna przestrzeń, monumentalne góry i cisza, totalne pustkowie z wierzchołkami gór, wyłaniającymi się niekiedy zza chmur.

Dwóch dziwnych panów na jednym motorze
W środku tego pustkowia spotkaliśmy dwóch mężczyzn, którzy motorem mozolnie pokonywali drogę. Porozmawialiśmy chwilę, zapytaliśmy o górę Fuya Fuya, pokazali kierunek. Jednak po chwili zmienili zdanie, pokazali inną drogę, bez drogowskazu, twierdząc, że jest tam wioska, a nawet muzeum.
Owo muzeum, czyli pozostałości po inkaskim mieście Cochasqui znajdują się w tamtym kierunku, ale pieszo to jakieś 4… dni, nie godziny. Następnie powiedzieli, że w zasadzie to nawet lepiej jak pójdziemy w jeszcze inną stronę, co zresztą uczyniliśmy. Mili panowie się pożegnali, odjeżdżając w stronę wioski – widmo, a my w drugą stronę. Po półgodzinie cofnęli się i minęli nas na drodze, tym razem nie odpowiadając na pozdrowienie. Zrobiliśmy postój z pięknym widokiem na Laguna Negro i uznaliśmy, że dalej nie idziemy. Intuicja, rozsądek, a może spanikowaliśmy? Czy byli to po prostu zwykli ludzie, którzy mają totalnie inne poczucie czasu, czy źle nam życzyli, kierując na trasę, której nie mieliśmy szans ukończyć przed zmrokiem, może chcieli nas ograbić? A może to wieczorne opowieści Miriam o duchach zabitych Indian i zemście laguny sprawiły, że motocykliści wydali nam się podejrzani?

Wskazówki
Na Lagunas de Mojanda można dotrzeć taksówką 12$ za kurs w jedną stronę, autobusem czerwonym Imbabura, który jedzie przez via Mojanda (pierwszy ok. 6.30 rano, jest tylko kilka dziennie, głównie w tygodniu), a następnie 10km pod górę lub w weekend łapać stopa. Z laguny do wioski schodzi się 2,5 godziny, ostatni autobus do Otavalo jest ok. 17.30-18 lub można próbować autostopem, tak jak my to zrobiliśmy.
Na ten moment jedyną możliwością noclegu jest namiot i dobry śpiwór, laguna znajduje się na wysokości 3715 m n.p.m.
I na deser panoramy:




