Czy wybuchnie po raz kolejny?
– Dziś na samą górę nie pojedziemy, schronisko nieczynne, droga zamknięta – mówi Victor, kierowca pickupa.
– A dlaczego?
– Wulkan zrobił się bardzo aktywny, nikogo nie wpuszczają. Na miejscu dużo policji i strażaków.
– Strażacy? A na co tam oni? Wulkan chcą gasić?
– Nie – śmieje się Victor – ćwiczą ewakuację, bo Cotopaxi ma wybuchnąć, więc się już przygotowują.
– A myśli pan, że dziś wybuchnie?
Starszy pan w zamyśleniu spogląda na wulkan, ukryty za chmurami i po chwili odpowiada – Dzisiaj, to nie wybuchnie, naukowcy wciąż badają i analizują w Quito – co zabrzmiało tak, jakby Cotopaxi nie śmiał wybuchnąć, póki mądre głowy go nie przeanalizują dostatecznie i nie zdecydują czy wolno.
– No to jedziemy?
Wsiedliśmy zatem do camionety, aby obejrzeć wulkan uchodzący za jeden z najładniejszych w Ekwadorze, najwyższy z aktywnych wulkanów (5897m n.p.m.) i zarazem za jeden z najbardziej aktywnych na świecie. Bardzo szybko wznosimy się poza granicę lasu i naszym oczom ukazuje się symetryczny i ośnieżony wierzchołek Cotopaxi. Dla Inków był świętą górą i u jego podnóża odbywały się rytuały, do dziś zachowały się fundamenty ruin. Victor opowiada nam, jak z każdym rokiem zmniejsza się ilość pokrywy śnieżnej, jak wysychają zasoby wodne parku narodowego, co przekłada się na zmniejszenie populacji zwierząt. Podobnie, jak na Chimborazo, ogromne wrażenie robi na nas przestrzeń i surowy krajobraz. Dopisuje nam szczęście, bo zarazem możemy zobaczyć okoliczne wulkany, które dumnie wyrastają w pobliżu: Rumiñawi (4721 m n.p.m.) nad Laguną Limpiopungo, znajdująca się na wprost Sincholagua (4873 m n.p.m.) i odległa, ledwie widoczna Antisana (5704 m n.p.m.)
Widoki są majestatyczne, a myśl o potencjalnym wybuchu tylko dodaje dreszczyku emocji. Próbuję sobie wyobrazić jak będzie wyglądało to wszystko zalane lawą, w wulkanicznym pyle, czy powstaną kolejne kaniony. Wszak tek wulkan jest aktywny już ponad 4000 lat, a w ciągu ostatnich 300 lat erupcja nastąpiła ponad 50 razy!
Znaczna ilość strażaków, policjantów, obrony cywilnej i innej maści mundurowych, uświadamia nam, że ćwiczenia idą pełną parą. Padło niestety na nas, jako na potencjalne ofiary do uratowania. Gdy zatrzymaliśmy się przy lagunie Limpiopungo i mieliśmy iść na spacer dookoła. Nagle ktoś mnie łapie i krzyczy: „Ewakuacja!”, a z drugiej strony nadjeżdża mundurowy na motorze i zgarnia wszystkich ze spacerowej kładki. „To ja tylko jedno zdjęcie zrobię, ok.?” – postanawiam nie być zbyt potulnym ewakuowanym. Niestety musimy iść, a cały przebieg akcji filmuje telewizja. Po chwili ćwiczenia skończone i widzę jak kładeczką spacerują kolejni turyści. Pytam, czy my też już możemy wrócić, okazuje się, że nie, bo jesteśmy „ewakuowani”. Nadaremnie próbując zrozumieć absurd sytuacji, wsiadamy do auta i jedziemy w spokojniejsze rejony parku.
Ten potencjalny wybuch, jednak wciąż mamy z tyłu głowy, w końcu pytam:
– Panie Victorze, a gdyby tak teraz buchnęło, to ile mamy czasu na ewakuację?
– 15 minut.
– A szybki ten pana samochód?
– W takich sytuacjach samochód się porzuca i biegnie jak najszybciej, byle wyżej.
– Aha – mówię z ponurą miną i przypominam sobie moje beznadziejne wyniki w sprincie.
Jak widać, piszę te słowa, więc do erupcji nie doszło. Choć nie wykluczam, że telewizja (skoro już zrobiła materiał) może nas pokazać, jako turystów ewakuowanych przez dzielnych strażaków. Gdy na Panamericanie łapiemy autobus, ludzie zaczepiają nas i pytają: „Wpuścili Was? Otwarty park? Nie będzie ewakuacji? Jest spokojnie? Odwołano alarm?” – a na ich twarzach maluje się niepokój, część z nich ma pewnie w pobliżu swoje domy i rodziny. Jeśli przyszyły wybuch będzie silny, to w ogromnym zagrożeniu znajdą się okoliczne miejscowości, jak Latacunga (w przeszłości zniszczona kilkukrotnie w skutek aktywności wulkanicznej). Niektórzy twierdzą nawet, że obszar może sięgnąć aż południowych przedmieść Quito (50km od Cotopaxi). W zależności od źródła szacuje się, że na terenie zagrożonym znajdzie się od 300 tysięcy do 2 milionów ludzi, tysiące domów i gospodarstw. Nagle nasza „akcja ewakuacji turystów” zdaje się kropelką w morzu potrzeb…