Miliony lat temu było tu jezioro, dziś jest największe solnisko świata.
Płasko, zimno, biało aż po horyzont. Odległości płatają figle, wydaje nam się, że majaczący w oddali wulkan wcale nie jest tak daleko, w rzeczywistości dzielą nas dziesiątki kilometrów. Salar de Uyuni nie ma sobie równych jeśli chodzi o rozmiary – ok. 160 km długości i ponad 130 km szerokości płaskiej solnej skorupy o charakterystycznym sześciobocznym wzorze. Od samego świtu razi odbijające się od soli słońce i nawet w środku pięknego dnia jest cholernie zimno, a wiatr hula po pustej przestrzeni. Pewnym urozmaiceniem jest kilka wysp z ponad tysiącletnimi kaktusami, które tworzą nieco surrealistyczne połączenie z wszechogarniającą bielą. Całość dopełnia cmentarzysko pociągów – zardzewiałe, stare maszyny przypominają, że Uyuni było niegdyś ważnym węzłem komunikacyjnym. Ironia losu sprawiła, że szczytowym momencie rozwoju kolei skończyły się wydobywane na dużą skalę minerały i lokomotywy zostały wystawione na pastwę surowego klimatu.



Lekarze przestrzegają, że nadmiar soli szkodzi i chyba mają rację… jeśli wziąć pod uwagę te zdjęcia.