Nie raz spotkaliśmy się z określeniem, że rejs lokalnym statkiem po Amazonii, to doświadczenie życia – magiczne, bajeczne, a nawet romantyczne. Z tych wszystkich określeń możemy się zgodzić tylko z jednym, bez wątpienia jest to przeżycie unikatowe. Relacja i porady praktyczne.

Gdy pierwszy raz czytałam Ryby śpiewają w Ukajali Fidlera, jednym z największych marzeń podróżniczych stało się przepłynięcie Amazonki – nieśpiesznie, mając czas na obserwację przyrody, jak i codziennego życia. Postanowiliśmy zacząć od mało popularnej wśród turystów trasy z Ekwadoru Rzeką Napo i Amazonką do Iquitos.

Miało być pięknie i romantycznie
Miało być pięknie i romantycznie
Nahbardziej charakterystyczny widok na trasie... i tak przez 6dni
Nahbardziej charakterystyczny widok na trasie… i tak przez 6dni

Przekroczenie granicy z Peru w tej części świata jest nieco skomplikowane i wymaga paru przesiadek oraz obfituje w różnorakie atrakcje, na pewno nie turystyczne. Chociażby samo przekraczanie granicy. Zarówno po ekwadorskiej, jak i peruwiańskiej stronie, ruch graniczny obsługują młodzi kolesie, którzy pieczątki wbijają siedząc w gatkach kąpielowych i podkoszulce. Ekwadorczyk z rana był tak zaspany, że nawet nie zauważył, że przekroczyliśmy naszą 90 dniową wizę turystyczną o miesiąc; w Peru uśmiechnięty chłopaczek proponuje wodę, bo jest straszny upał. Spotkaliśmy najbardziej wyluzowanych pograniczników ever. Z stempelkiem peruwiańskim w paszporcie oczekiwaliśmy na statek, wreszcie miała rozpocząć się przygoda.

Na granicy
Na granicy

Dzień 1 – I zabrali na pokład zwierzęta wszelakie.

ekwador peru barka-10

I właśnie owego dnia Noe oraz jego synowie, Sem, Cham i Jafet, żona Noego i trzy żony jego synów weszli do arki, a wraz z nim wszelkie gatunki zwierząt, bydła, zwierzątek naziemnych i wszelkiego ptactwa skrzydlatego, jak głosi Księga Rodzaju. Nasz statek niewiele się różni od biblijnej arki. Abstrahując od tego, że średnio co 10 minut zatrzymujemy się, aby załadować platany, to do tego, z czasem zmieniamy się w obwoźne zoo. Patrzymy jak chłopaki ganiają po wiosce byki i próbują wprowadzić je na pokład. Byczki chyba nie mają ochoty nigdzie jechać, jeden demonstruje swoje niezadowolenie bardzo otwarcie, rozwalając przy tym płot i skrzynię z owocami – limony turlają się po całym pokładzie i wpadają do wody. Wreszcie po 4 godzinach, 6 byków i jedna krowa, zostają ulokowane na dolnym pokładzie. Płyniemy…

Ten byk bardzo, ale to bardzo nie chciał popłynąć
Ten byk bardzo, ale to bardzo nie chciał popłynąć

Dzień 2 – Woda ognista

ekwador peru barka-19

Jest chwila po 12, gdy przybijamy do kolejnej sennej wioseczki, która ma jakąś nazwę, ale ulega ona zapomnieniu szybciej, niż snująca się powoli Arka Noego. Widząc sterty platanów, które czekają na plaży decydujemy się zejść na ląd. Mijając gromadkę ludzi na plaży, kierujemy się w głąb wioski. Drewniane proste domy, a za nimi selva, jest nawet betonowy chodnik. Pod sklepem niezłe zgromadzenie, chyba pół wioski zebrało się pod daszkiem. Częstują nas chichą i jest to piękny wstęp, aby rozpocząć opowieść o szlachetnych Indianach, żyjących na końcu świata. Niestety nie tym razem. Bełkoczący mężczyźni przyjaźnie nas witają, a wokół krążą plastikowe buteleczki z przejrzystym płynem. Piją wszyscy, stare kobiety, chłopcy na oko nie więcej niż 12 letni, matki, nie przerywając karmienia piersią i mężczyźni w wieku wszelakim. Chcą zagadać, ale większość, jest już tak pijana, że niewiele można zrozumieć. Zaczynają się prośby – daj mi pieniądze, papierosa, kup mi colę, daj mi, bo ja nie mam. Gdy decydujemy się na odwrót, odmawiając coraz to nowszym prośbom, natychmiastowo przestajemy być Amigos, już jesteśmy Gringos, a gdy odchodzimy, słyszymy jak mieszkańcy tej przemiłej osady sugerują złe prowadzenie się naszych matek.

Dzień 3 – Walka o przestrzeń

ekwador peru barka-26

Wydaje się, że pełniej już być nie może – na statku, mającym pojemność 30 pasażerów, jest ich dwa razy tyle, każdy ze swoim hamakiem, próbuje rozwiesić się tam gdzie wydawałoby się, że szpilki już nie wciśniesz. Pojawiają się stronnictwa i sojusze obrony przestrzeni – nas wspiera grupa z lewej strony słupka i nie pozwala cwaniakowi po cichu zdjąć naszego hamaka i zająć miejscówki przez zasiedzenie. Inna pani, próbuje mnie przekonać, że powinnam zawiesić hamak na oknie, a jej zrobić miejsce, bo na oknie jej będzie niewygodnie, a mi z całą pewnością świeżo i z widokami. Nie poddając się manipulacji, znów słyszę coś o Gringach, a pani pozostaje obrażona do końca rejsu, co gorsza zawiesza hamak tak, że po ułożeniu się w nim przygniata nas totalnie. Totalnie sfrustrowani postanawiamy wykorzystać resztkę przestrzeni i poprzez skrócenie sznurków w naszych hamakach zagospodarować  ją tak, aby to pulchna  Metyska była na dole. Choć całe przedsięwzięcie wykonujemy ze stoickim spokojem i staramy się trzymać szaleństwo na uwięzi, to mamy poczucie, że jeżeli ktoś w tej chwili spróbuje nam przeszkodzić  przy pomocy argumentów bądź siły, to gotowi jesteśmy iść na noże, palniki gazowe i maczety… Na szczęście nikt się nie włącza, a nasza latynoska piękność przewiesza hamak. Działa tylko jedna toaleta, do tego część Indian z sobie tylko znanych powodów przemyciła kury na pokład pasażerski. Zaczynam robić się coraz lepsza w rozpoznawaniu zwierząt na podstawie zapachu. Nie mogąc znieść tłoku, jeden z pakunków zaczyna uciekać, okazało się, że w środku znajduje się całkiem sympatyczny i wyrośnięty żółw.

ekwador peru barka-31

Z rozrywek specjalnych wieczorem dopada nas burza, co powoduje, że w środku robi się jeszcze ciaśniej, Piotrek kategorycznie odmawia uśmiechania się – nawet do zdjęcia. Załoga ma odruchy humanitarne – ledwo żywa krowa dostaje daszek, chroniący przed słońcem, dlaczego nikt kolejny dzień z rzędu nie wpadł na to, by napoić zwierzęta, pozostaje tajemnicą.

Piotrek postanawia nie uśmiechać się
Piotrek postanawia nie uśmiechać się

Dzień 4 – Wtargnięcie na teren wojskowy.

ekwador peru barka-25

W nocy około 3 wysiadła część pasażerów, aby w Mazan przesiąść się na szybką motorówkę do Iquitos, więc z rana na statku jest całkiem przyjemnie. Gdy zaczynamy pakować swoje rzeczy odkrywamy pod plecakami mnóstwo maleńkich larw, które uciekły z sąsiedniego koszyka z suszonym mięsem i w cudowny sposób rozmnożyły się przez dwa dni. Ledwo co się uporaliśmy z robactwem, a nasza łajba dociera do ujścia Napo – wreszcie Amazonka! Choć tak z ręką na sercu powiemy, że choć już jest szeroka, to nie wyróżnia się niczym szczególnym. Po prostu kolejny dzień na szerokiej rzece o zielonych brzegach. Im bliżej Iquitos, tym więcej pojawia się stanowisk kampanii naftowych. Peru, podobnie jak Ekwador, wydobywa ropę z Amazonii.

Na 3 kilometry przed Iquitos nagle maszyna odmawia współpracy, a na statku pojawia się panika wśród pasażerów. Myślę sobie: „O! Toniemy!”, okazało się, że prąd zniósł nas prościutko na bazę wojskową. Na szczęście żołnierze okazali się z tych, co najpierw pytają, a potem strzelają, nie mniej zadowoleni nie byli. Po marudzeniu, sprowadzeniu właściciela do bazy, wypisaniu grzywny za wtargnięcie na teren wojskowy i zniszczenie mienia, decydują się nam pomóc. Całej tej procedurze towarzyszy gdakanie kur i chrumkanie świń, które toczą zaciętą walkę o banana. Wreszcie nasz statek płynie dalej, ale tak powoli, że mijają nas nawet drewniane czółna, zasilane niewielkim motorkiem o wdzięcznej nazwie peke peke. Całe szczęście, że maszyna padła tuż przy Iquitos, a nie gdzieś wgłębi selvy, bez szans na szybką pomoc, z uwagi na odległości i… brak radia na naszej cudownej łajbie. Wreszcie, gdy słońce znika za horyzontem docieramy do naszego celu – największego miasta świata, do którego nie sposób dostać się lądem.

ekwador peru barka-34

Czy było magicznie i romantycznie? Podróż życia? Nie. Zabawnie? Czasami. W gruncie rzeczy podróż dość monotonna i przygnębiająca, nie zdawaliśmy sobie sprawy ile na terenie Ekwadoru i Peru znajduje się stacji wydobywających ropę. Powalił nas totalny brak respektowania przyrody, wszyscy beztrosko rzucali śmiecie wszelakie do wody – podejście totalnie inne, niż to co zaprezentowali nam Indianie z Pastazy w Ekwadorze.  Dobiły wioski, gdzie od rana wszyscy piją, bo w zasadzie, to co tu można robić. Poraziło traktowanie zwierząt. I co by nie mówić, to ciężko poczuć magię, gdy za pierwszą nutę zapachową robi smród krowiego łajna.

ekwador peru barka-7

Informacje praktyczne:

Jeśli nie zniechęcił Cię ten opis i planujesz pokonać trasę, to mogą przydać Ci się te wiadomości.

Transport i nocleg:

Regularne połączenia są tylko na trasie Coca – Nueva Rocafuerte. Codziennie o 7 rano przy Malecon. 15$/osoba, czas podróży 8-9 godzin z postojem na obiad w jednej z wiosek na brzegu.

W Nueva Rocafuerte jest odprawa graniczna po stronie ekwadorskiej. Do miasteczka granicznego w Peru (Pantoja) można się dostać tylko prywatną łodzią – ceny dla lokalnych 50$ za łódź, dla turysty startują z 80$. Najlepiej dogadać się z kilkoma osobami na wspólny przejazd. Nam wyszło 15$/osoba (4 pasażerów), czas podróży: ok 1,5 godziny. Miasteczko można też wykorzystać jako bazę na wypad do Parku Yasuni.

Nocleg: Hospedaje Chimborazo 10$/osoba, ewentualnie można rozbić namiot na trawniku.

Pantoja – tu zaczyna się Peru i przygoda, brak regularnych połączeń.

Szybkie motorówki do Iquitos odpływają co 5-6 dni, koszt 80$/osoba, czas podróży: 1,5 dnia

Statki odpływają co 10-14dni w zależności od zapotrzebowania, koszt 100 soli/osoba, czas podróży 3-5dni w zależności od poziomu wody i ilości postojów. Niezbędny jest hamak i liny do zawieszenia go.

W Pantoja jest jeden hotelik – pokoje kosztują 4$/osoba, ale, że nie było ani prądu, ani wody, to płaciliśmy 5$/2osoby. Namiot można rozbić koło punktu kontroli granicznej i posterunku policji (po uprzednim zapytaniu się o zgodę). W ramach czekania, miejscowi proponują wypady do selvy w cenie dwukrotnie niższej niż w Ekwadorze.

Skrót w Mazan: jeśli chcesz skrócić podróż statkiem, wysiądź w Mazan – jest możliwość wzięcia zakrętu i szybkiej motorówki do Iquitos 5$/osoba, 1 godzina, statkiem 1 dzień.

Pieniądze:

Gorąco namawiamy do wymienienia w banku w Coca (kurs bankowy 1$ = 3,2 soli), w Nueva Rocafuerte 1$= 2,8 sola, w Pantoja i na statku 1$ = 2,5 sola (sierpień 2015).

Jedzenie:

W cenie biletu na statek Pantoja – Iquitos są trzy posiłki dziennie. Ostatnia możliwość na zrobienie zakupów to Pantoja (skromny wybór), koniecznie trzeba wziąć zapas wody. Kuchnia nie serwuje niemal niczego, co mogliby zjeść wegetarianie. W mijanych miejscowościach może nie być możliwości lub czasu na kupienie czegokolwiek, statki zazwyczaj mają sklepiki z ciastkami, chrupkami, napojami, ale asortyment naszego sklepiku wyczerpał się po 2 dniach.

ekwador peru barka-15