Tak się bawi Belize!
Powleczony skórą bęben monotonnie zaczyna wybijać rytm, po chwili dołączają dwa następne, rytm przyspiesza. Tuż obok nas rozlega się głęboki, kobiecy alt, śpiewający tęskną melodię. Wokół nas rozbrzmiewają kolejne głosy, a kolorowo ubrane Murzynki kiwają się w rytm muzyki. Do bębnów dołączają grzechotki, a pierwsi tancerze wskakują na parkiet, a raczej na piasek, bo impreza rozgrywa się na plaży. Dłonie zręcznie wystukują rytm na bębnach, dredziarz z grzechotkami się rozkręca i muzyka przyspiesza, jest coraz bardziej żywiołowa, energetyczna. Dziewczyny i kobiety zmysłowo kręcą biodrami, falując w ekstatycznym rytmie Punty.
W barwnie roztańczonym tłumie widać, radośnie biegające dziewczynki, ubrane w kolorowe sukienki oraz klaszczących mężczyzn, typowych rasta roots w dredach, jak i tych wyglądających trochę mniej malowniczo. Są tu raczej w mniejszości pośród wszystkich kolorów tęczy, tworzących tą barwną karaibską mozaikę. Po chwili, cała wioska już tańczy. A transujący dźwięk bębna będzie słychać aż do późnej nocy. Plażowe garkuchnie serwują lokalne specjały (ryba z bananami w sosie kokosowym) i napoje, wśród których przeważa Belikin- browar produkcji belizeńskiej.
Nie ma to jak być we właściwym miejscu o właściwym czasie. 19 listopada w Belize obchodzony jest Garifuna Settelment Day, czyli dzień upamiętniający osadzenie się na wybrzeżu ludu Garifuna. Takiej okazji przegapić nie mogliśmy, ale po kolei.
Garifuna, to inaczej zwani „Czarni Karibowie” – grupa etniczna powstała na skutek wymieszania się murzyńskich niewolników z Afryki, Arawaków oraz tubylczej ludności Karaibów. W 1635 roku dwa hiszpańskie statki wiozące niewolników z Afryki zatonęły, cudem uratowani rozbitkowie osiedlili się na Małych Antylach, mieszając z lokalną ludnością. Gdy wyspę w połowie XVIII wieku przejęli Anglicy, próbowali ponownie zniewolić ciemnoskórą ludność, co wywołało wojnę. Po blisko 40 latach konfliktu, podpisano traktat pokojowy, na mocy którego Czarni Karibowie zostali deportowani na wyspę Rotan (obecnie Honduras). Stamtąd żeglowali dalej poszukując nowych miejsc do osiedlenia się – dziś można ich spotkać na karaibskim wybrzeżu od Belize aż po Nikaraguę. Lata kolonizacji, prób zmuszenia do pracy niewolniczej nie zdołały zniszczyć ich kultury. Ten dumny i wolny lud przetrwał. Posługuje się własnym językiem, będącym mieszanką francuskiego, hiszpańskiego, angielskiego i grupy języków afrykańskich. Kultywują grę na tradycyjnych instrumentach, a w każdej ich osadzie można spotkać szkoły gry na bębnie.
Można powiedzieć bez ogródek, że wymiatają konkretnie, tylko pozazdrościć poczucia rytmu, luzu i smykałki do muzyki. Choć oficjalnie są chrześcijanami, wielu z nich łączy katolicyzm lub protestantyzm z dawnymi wierzeniami afrykańskimi. Dlatego też msza w wiosce odbywa się także przy akompaniamencie bębnów i tradycyjnych instrumentów, w atmosferze przesyconej radością i przyjaźnią.
Prywatnie sprawiają wrażenie najbardziej wyluzowanej, uśmiechniętej i radosnej grupy etnicznej, jaką spotkaliśmy podczas naszej podróży. Gdy włóczymy się po ulicach Dangrigi w poszukiwaniu noclegu, przybijają piątkę i cieszą się, że przyjechaliśmy zobaczyć jak świętują. Pomagają w szukaniu noclegu, gdy okazuje się, że wszystko co możliwe dawno zostało już zabukowane, odsyłają nas do Hopkins. A tu.. jesteśmy już tydzień i cały czas, gdy przechodzimy ulicą, witają nas radośnie, życząc miłego pobytu i zagadując. Poczucie luzu udziela się i nam, a kawałek Garifuny zabierzemy ze sobą… na głowie
Zobacz więcej zdjęć w galerii!
9 comments on Garifuna Settlement Day – Hopkins
filip
Piotr powiedz że to jest fotomontaż!
wierzyć oczom czy nie . Nieźle czadu dali
frikiafriki
To nie fotomontaż, to Belize. Kraj pełen szaleństwa i niezwykłego uroku, aż się wierzyć nie chce, że istnieje naprawdę.
Hanus
Afro Piotrusiu, gdzie Twe loki???!!!
Ale żeby nie było – ładnie wyglądacie, podoba mi się:-)
frikiafriki
loki me przeżyły afro-transformacje w jednej z plażowych drewnianych chatek, pozdrawiam.
CIOCIA
super fryzurki – tak trzymać pozdrawiam ciocia
frikiafriki
Dziękujemy i pozdrawiamy, ania ma teraz nareszcie więcej włosów ode mnie.
Jacki
Ziomuś tak zatęskniłem za Tobą. Ty dalej tam gdzie Wilki jakieś itd? Jestem pod wrażeniem,że Was nadal nie ma i walczycie tam gdzieś daleko. Może mi się się teraz tak wydaje to daleko, a dla was już to będzie super blisko jak będziecie opowiadać.
frikiafriki
Widzisz sam jak to się kręci wszystko ziomeczku. Ja też do was wszystkich tęsknie i czasami sobie myślę jakby to fajnie było, bujać się razem po tych miejscach. Z czasem to wszystko coraz bardziej wciąga. I tak jak myślisz staje się czymś bliskim i osiągalnym. Wystarczy trochę trudu włożyć i niekiedy zwolnić, odpocząć, zrobić rozeznanie i uderzać dalej. Pozdrawiamy serdecznie was i waszą psią brygadę. Coraz częściej spotykamy ludzi mających dużo psów- kurde zaczynam zazdrościć. Zwierzaki są cudowne.
Pingback: Belize praktycznie – krótko i na temat | Friki Afriki - podróż po Ameryce Łacińskiej