Kolumbia jest krajem w większości katolickim, mówi się, że obchody Wielkiego Tygodnia, czyli Semana Santa to coś, czego żaden turysta nie może przegapić. Wybraliśmy więc jedną z najbardziej tradycyjnych miejscowości – kolonialne miasteczko Mompox.

Niesamowity upał sprawia, że wszystkie uroczystości dzieją się w nocy, gdy z nieba nie leje się żar. Na ulicach można kupić pamiątki i dewocjonalnia oraz farbowane kurczaczki, wieczorem odbywają się występy i procesje – podobno najlepsze w całej Kolumbii, młodzież i dzieciaki na ulicach przygotowuje dywany z kwiatów i kolorowych piasków lub kredy. Obchody różnią się nieco od tego, co znamy z Polski – rano w Wielki Czwartek wolontariusze przygotowują ołtarze z figurami, ukazujące życie Jezusa. Latynowscy turyści bez skrępowania ustawiają się przy rzeźbach z naturalnymi włosami i odzianymi w ubrania, aby cyknąć pamiątkową fotkę. Wieczorna procesja trwa wiele godzin – bynajmniej nie dlatego, że jest taka wielka, ale dlatego, że porusza się niesamowicie powoli, robiąc przerwy na napoje chłodzące i przekąski. Podobnie jest w Wielki Piątek. W całym tym zamieszaniu podziwiamy odzianych w długie suknie wolontariuszy, którzy niosą figury w tym upale.

To co nas zaskoczyło, to sposób przeżywania tych świąt, spodziewaliśmy się czegoś innego, większej ekspresji, nie wiem… Tymczasem dla wielu obecnych osób jest to raczej okazja, by porobić zdjęcia (najlepiej z sobą samym na tle procesji lub figur), poprzechadzać się uliczkami tego uroczego miasteczka i podjeść sobie w jednej z licznych jadłodajni i restauracji na świeżym powietrzu. Na pytanie jak świętują Wielką Sobotę i Niedzielę masa ludzi powiedziała, że odpoczywa się, pije, tańczy lub idzie na plażę. I w zasadzie jedyna refleksja jaką mamy to, że nie było warto tłuc się taki kawał drogi w upale, aby to wszystko zobaczyć i że to chyba taki „must see” dla turystów z krajów, gdzie nie dominuje religia katolicka.

I tylko farbowanych kurczaków żal…

‌elkanoc Mombox-13